Alchemia scenariusza filmowego - Strona 12

Spis treści
Alchemia scenariusza filmowego
Co to jest scenariusz
Pomysł - czyli natchnienie...
Postacie - czyli podstawa...
Cel i zadanie
Konstrukcja trzyaktowa
Nieoczekiwane punkty zwrotne
Od przodu czy od tyłu
Konwencja - czyli nie wiadomo co...
Synopsis - czyli piguła...
Format
Komputer - czyli najlepszy przyjaciel
Źródła
Wszystkie strony

No i tak to mniej więcej powinno wyglądać.

Nagłówek sceny zawsze wielkimi literami: wnętrze albo plener -obiekt, czyli gdzie - noc albo dzień. Numer sceny niekonieczny.

Didaskalia zajmują całą szerokość między marginesami.

Imię postaci mówiącej dialog zawsze mocno wcięte - prawie na środku strony - powiedzmy 6 cm od lewego marginesu. Dialog pod spodem również wcięty - 3 cm od lewego i 3 cm od prawego marginesu.

Imiona postaci, odgłosy i wszystko, co niespodziewane i ważne, piszemy wielkimi literami.

Norma amerykańska jest oczywiście znacznie bardziej precyzyjna - oni podają wszystkie parametry strony z dokładnością do dziesiątych części cala. Jeśli was to interesuje - poszukajcie w Internecie. Tam jest wszystko o pisaniu scenariuszy.

Jak miałem okazję być w kilku wielkich studiach hollywoodzkich, widziałem tam wielkie kosze na śmieci. Otóż jeśli dostają scenariusz, który odbiega swoim wyglądem od standardowego formatu - natychmiast wyrzucają go do kosza. Ich tok myślenia jest prosty - jeśli scenarzysta nie zna podstaw swojego rzemiosła, to niemożliwe jest, żeby napisał dobry scenariusz. Szkoda więc czasu (i prądu) na jego czytanie.

 

Komputer - czyli najlepszy przyjaciel scenarzysty...

Można pisać wszystkim - gęsim piórem na byczej skórze, ołówkiem, rylcem po glinianej tabliczce - wszystkim. Ale najlepszym urządzeniem do pisania scenariuszy filmowych jest komputer. Napisałem pierwszy swój scenariusz na maszynie i była to prawdziwa męka.

Komputer ma tę wielką zaletę, że w każdej chwili można wszystko zmienić. Nie trzeba nic przepisywać na czysto, nie trzeba nic poprawiać korektorem, zaklejać, kombinować. Mówi się, że papier zniesie wszystko. Ja mówię, że komputer zniesie o wiele, wiele więcej.

Do pisania na komputerze potrzebny jest jakiś edytor tekstu. Są specjalne edytory tekstu wyłącznie dla scenarzystów - same formatują, liczą sceny, pamiętają imiona poszczególnych postaci. Jeśli masz pieniądze - kup. Ja używam normalnego edytora. Stworzyłem sobie tylko szablon specjalnie do pisania scenariuszy, i to mi wystarczy.

Komputer może również służyć do dokumentacji. Jedno słowo warte milion innych słów - INTERNET. Tam jest wszystko. Trzeba tylko umieć szukać. Ostatnio znalazłem wielką bazę danych wszystkich najsłynniejszych seryjnych zabójców. Z całego świata. Są zdjęcia, szczegółowe opisy zbrodni. Wszystko. Jeśli więc czegoś szukasz - na pewno znajdziesz to w Internecie. Trzeba tylko nauczyć się szukać.

 

Pisanie - czyli faza przedostatnia - niezbyt ważna, ale konieczna...

Sprawa jest prosta - dobra muzyczka, przydymione światełko, coś miłego do picia, klawiaturka, monitorek i jedziemy. Najważniejsze oczywiście jest krzesło (lepiej fotel), na którym przyjdzie wam spędzić następne parę tygodni. Pamiętajcie - w tej robocie najgorszy jest ból dupy.

Piszę zazwyczaj ciurkiem, po kolei, wypełniam drabinkę. Pamiętajcie, że we wszystkim, co piszecie, powinna być jakaś atrakcja dla widza. W każdej scenie, W każdej postaci, w każdym dialogu. Szanujcie swojego widza i starajcie się mu uatrakcyjnić pobyt w kinie. No, chyba że piszecie do szuflady albo na zakręcone, artystyczne festiwale.

Generalnie rzecz biorąc, w dobrym scenariuszu nie powinno być scen przekraczających swą objętością 3 stron. Powinno być natomiast sporo kilkulinijkowych scen z jedną, dwoma kwestiami dialogu.

Jedna strona poprawnie sformatowanego scenariusza to jedna minuta akcji na ekranie. Scenariusz pełnometrażowej fabuły powinien zatem mieć od 100 do 120 stron. Raczej nie mniej - raczej nie więcej.

 

Poprawianie - czyli faza ostatnia - najważniejsza

W końcu przyszła ta chwila. Napisaliście "KONIEC" pod ostatnią sceną waszego scenariusza. W końcu macie to z głowy. W końcu możecie wstać z fotela. Nic bardziej błędnego. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że scenariusza się nie pisze - scenariusz się poprawia. Święte słowa!

W Stanach 63. wersja scenariusza nikogo nie dziwi. Nikogo nie dziwią tam astronomiczne sumy płacone anonimowym script doctorom za poprawianie czyjegoś scenariusza. Nikogo nie dziwią rozbudowane zespoły redakcyjne pracujące nad jednym scenariuszem. U nas to oczywiście niemożliwe. Scenarzyści tak bardzo są zakochani w każdym napisanym przez siebie słowie, że są gotowi za nie zginąć. Błąd. Błąd! Błąąąd!!!

Napisaliście scenariusz. OK. Odłóżcie go na dwa tygodnie. Nie zaglądajcie do niego. Zajmijcie się czymś zupełnie innym. Wyjedźcie na wakacje. Nie pali się. Po dwóch tygodniach przeczytajcie wasz scenariusz - i co? Dalej się wam podoba? Niemożliwe.

Pisarze - starsi kuzyni scenarzystów - mają taką mądrą zasadę:

"Tylko grafomanom podoba się to, co napisali. Tylko grafomani zachwycają się bezkrytycznie własnym tekstem". Zastanówcie się nad tym, kiedy kategorycznie będziecie odmawiać poprawienia swojego scenariusza.

Opinie - czyli to, co się zbiera w przerwach między poprawianiem...

Po napisaniu pierwszej wersji scenariusza zazwyczaj zaczynam fazę testów. Pokazuję scenariusz kilku zaufanym osobom. Różnym osobom - filmowcom i laikom, młodym i starym, kobietom i facetom. Potem zadaję im pytania. Dużo pytań. Sprawdzam, czy to, co zamierzyłem, co uknułem w scenariuszu, zostało właściwie odebrane przez innych. Polecam wam tę metodę - wiele się można o swoim tekście nauczyć. Warto tak robić po każdej kolejnej wersji tekstu.

 

Sprzedawanie - czyli coś, z czym nie ma problemu, jak się ma dobry tekst...

Dobry scenariusz sprzedaje się sam. Wystarczy tylko, żeby się ktoś o nim dowiedział. W Polsce jest tak mało dobrych scenariuszy i dobrych scenarzystów, że popyt na dobry tekst o setki tysięcy procent przewyższa podaż.

Jeśli napisałeś dobry scenariusz - możesz być spokojny - czeka cię świetlana przyszłość. Jestem tego absolutnie, całkowicie, bezwarunkowo pewien.

Nie musisz mieć żadnych układów, żadnych znajomości, żadnych pleców - nic z tych rzeczy - te czasy już mijają. Wystarczy, żeby tylko twój dobry scenariusz znalazł się w zasięgu węchu któregoś z producentów produkujących w Polsce filmy. Kupią z pocałowaniem ręki. Jest tylko jeden warunek - scenariusz musi być dobry i musi być atrakcyjny dla widza. Producenci wyczują go na kilometr. Na tym polega ich praca.