Poradnik scenarzysty - Mam pomysł i nie zawaham się go wykorzystać.

Spis treści
Poradnik scenarzysty
Krytyczne spojrzenie
Mam pomysł!
Konkret i otoczka
Konflikt
Akcja
Fabuła
Szczegóły praktyczne
Podsumowując...
Cybertechnika
Scenariusz
Scenariusz - c.d.
Konstrukcja fabuły
Konstrukcja fabuły - c.d.
Fabuła - c.d.
Wszystkie strony

Walduś, mam pomysła!!! - wrzeszczy Ferdynand Kiepski do swej latorośli. Obaj cieszą miski jak wyposzczony pies na grochówkę.

Na początek niewielka tabelka.

element techniczny

<JAN>

<METODY>

podział czasu:

- komponowanie;

- pisanie;

- poprawianie;

 

- 1%;

- 30-35%;

- 65-69%;

 

- 40%;

- 20%;

- 40%;

pomoc przy pisaniu pakietu promocyjnego

- 5-10%

- 50-80%

zmiana nastawienia autora względem scenariusza podczas pracy nad nim

- opadające

- wznoszące

Metoda <Jana> polega na żywiołowym pisaniu, cokolwiek przyjdzie ci na myśl. Jest to radosna improwizacja, artystyczny chaos tworzenia w najczystszej formie. Wyłączasz się całkowicie, już nie istniejesz jako osoba, tylko jako przekaźnik Sztuki.

Pisanie zajmuje ci troszeczkę czasu, ponieważ musisz robić przerwy ze względów fizjologicznych. Sztuka też nie przemawia przez ciebie przez cały czas, czasem wychodzi na lunch, czasem idzie na piwo. A bez niej jesteś niczym. Sztuka uzależnia. Przekonali się o tym wielcy artyści, kończąc w pomieszczeniach bez klamek, gdy Sztuka od nich odeszła.

Ponieważ podniecenie wywołane pisaniem kończy się wraz z postawieniem "koniec". Zaczyna się wtedy proza poprawek. Spędzasz nad nimi mnóstwo czasu, błądzisz po scenariuszu, której tak naprawdę nie znasz - bo to Sztuka przez ciebie przemawiała, to jest jej dzieło, nie Twoje. Tracisz czas na zapoznanie się. Jeśli zauważysz błędy - świetnie, Sztuka, która przez ciebie przemawiała, jest kulawa, nie jest idealna. Jesteś heroldem niedoskonałości - poradzisz sobie z tym? Znajdziesz entuzjazm dla dalszego pisania? Jeśli zaś błędów nie widzisz, oznacza to tylko, że TY ich nie widzisz. Ktoś, komu dasz do recenzji, na pewno te błędy znajdzie.

Pisząc <Janem> w pewnym momencie trafi Cię szlag... Pisanie nie idzie (Sztuka ma wolne), nie orientujesz się w fabule i w ogóle masz dość...

Jest jeden plus metody <Jana>, który powinieneś obrócić na swoją korzyść. Emocje... Przekazanie zróżnicowanych emocji w scenariuszu jest najtrudniejszym zadaniem, przed jakim staje scenarzysta. Aktorzy chodzą do szkoły, by nauczyć się gestykulacji, mimiki, mowy ciała. Scenarzysta ma do dyspozycji jedynie układ wyrazów, ich dobór, pauzy, opóźnienia, wydłużenia, konstrukcję ujęć i scen. Pisząc <Janem>, emocje automatycznie pojawiają się wśród słów. Trzeba je nieco uczesać, gdyż noszą znamiona chaosu improwizacji, ale one tam są - wystarczy je odnaleźć i podkreślić.

Pisząc <Metodym>, kontrolujesz proces tworzenia. Zanim przystąpisz do właściwego pisania, masz już skomponowaną całą fabułę. Samo pisanie zajmuje Ci niewiele, ponieważ WIESZ, co piszesz. Obracałeś te klocki wiele razy, z tej strony, z tamtej strony...

Wiedza ta jest nieoceniona w fazie poprawek. Ponieważ znasz klocki użyte w komponowaniu, pozostaje ci tylko wyjąć te, które się nie sprawdzają lub zwyczajnie przestały ci się podobać. Wyjmujesz jedne, wstawiasz drugie - cóż w tym trudnego?

Notatki z <Metodego> to podstawa pakietu promocyjnego Twojego scenariusza. Pakiet ów zawiera synopsis (jednostronicowe streszczenie w formacie scenariusza), treatment (jw. lecz kilkunastostronicowe), czasem jest wymagana eksplikacja autorska (co autor chciał powiedzieć, grrr...), cv.

Pisząc <Metodym>, Twoje nastawienie do scenariusza w trakcie pisania zmienia się na korzyść. Pomimo że zdarzają Ci się chwile zwątpienia, że jesteś zmęczony komponowaniem fabuły, niekończącym się scen-szlifowaniem i wymyślaniem wydarzeń, to gdy spostrzeżesz, jak twoje pomysły się zazębiają, jak tworzą spójną całość, na Twojej twarzy wyrośnie uśmiech. Wzrośnie Twoja samoocena, wiara w umiejętności, samopoczucie.

Ale wzrasta też twoje zadufanie i chorobliwe uczucie względem scenariusza. Poprawki? Jakie poprawki? Mój tekst jest idealny! Gdy wkraczasz w etap poprawek, nie potrafisz zdobyć się na potrzebne cięcia.

Oczywiście, jest sposób, by to przezwyciężyć.

Oczywiście powiem Ci, co masz zrobić.

Po pierwsze - re-formatujesz.

Program - Word, template - Script Maker, skąd go wziąć - z efixowego repozytorium plików lub program Final Draft (jeśli ktoś ma takie możliwości).

Ten punkt przewija się we wszystkich poradnikach pisania scenariuszy: proper format, jak formatować scenariusz itp. I zawsze są z nim problemy.

Scenariusz musi wyglądać jak scenariusz. Nie może wyglądać jak książka kucharska, jak kalendarz, jak praca z polskiego rozgarniętego jak kupa liści trzynastolatka. Profesjonalnie wyglądający scenariusz mówi na wstępie "mój autor wie, jak powinien wyglądać scenariusz".

Co z tego, powiesz. Przecież scenariusz broni się swoją treścią, pomysłami, dowcipnymi dialogami. Oczywiście. Jeśli tylko ktoś go otworzy i przeczyta. Zanim tak się stanie, czytającego zaatakuje nieszczęsny format - układ wersów na stronie, wcięcia, właściwy font - i zniechęci do przewrócenia kartki. A wtedy wspaniałe dowcipy i równie wspaniałe pomysły trafią do szuflady. Przez "wredność" czytacza czy tandetę scenarzysty?

Font to oczywiście Courier 12. W druku wygląda na lekko rozstrzelony, ale czyta się go ultra-płynnie. Dodatkowo, jedna strona w tym foncie średnio trwa jedną minutę filmu.

Szybkie pytanie - po co re-formatujesz? Żeby wiedzieć, jak dużo stron musisz wyciąć, by scenariusz zmieścił się w wymaganych 100-120 stronach. Zwykle po re-formacie, okazuje się, że ilość stron przekracza 200.

Po drugie - odkładasz scenariusz na tydzień na półkę.

Jednym z ważniejszych wyrazów w słowniku scenarzysty jest <dystans>. Nazwij to obiektywnością, spojrzeniem z boku, profesjonalizmem. Ja nazywam to dystansem - zauważ, że zajmuje tylko siedem liter, najmniej ze wszystkich propozycji.

Ten czas jest ci potrzebny, abyś pozbył się emocjonalnej pępowiny łączącej cię ze scenariuszem.
On musi zacząć żyć własnym życiem, a Ty musisz umieć spojrzeć na niego i dostrzec WADY. Musisz być bezlitosna, ponieważ jeśli ty tego nie zrobisz, zrobi to ktoś inny. Ktoś, kto nie musi zrozumieć podteksty, sparki i aluzje. Ktoś, kto ma ten dystans wbudowany. CZYTACZ.

Czytacz jest pozbawiony emocji - gdy widzi błędy, wskazuje je. Co prawda, gdy tych błędów jest dużo, czytacz zaczyna nasiąkać emocjami. Chyba jasne, że nie są one pozytywne ani dla ciebie, ani tym bardziej dla scenariusza.

Po tygodniu, otwierasz scenariusz. I z dystansem widzisz błąd na błędzie i błędem pogania. Zaczynasz czytać, jednocześnie załamując się, jak wiele rzeczy wymaga poprawienia...

Otóż nie! W tym momencie scenariusz już nie jest Twoim oczkiem w głowie. Widzisz wyraźnie jego wady i zalety i jesteś gotowy, by zasiąść do poprawek.